6 lat temu...
6 lat temu, 15 pażdziernika o 15-tej braliśmy ślub.
Był przepiękny, ciepły dzień. Pogoda bardziej letnia niż jesienna. Błękitne niebo bez jednej chmurki, na którym przygrzewało słoneczko. Zaszklone od łez oczy przy błogosławieństwie. Kościół przystrojony białymi różami. Trema by nie palnąć niechcący jakiejś gafy. Masa gości, kwiatów i życzenia. A potem pierwszy taniec ("Wonderfull tonight" E. Claptona) i zabawa do białego rana:)))
6 lat temu byla niepewność, co przyniesie nowy dzień, wspólne życie... Nie miałam nawet pracy, a marzenia o działce, czy własnym wspólnym domu, były schowane bardzo głęboko, tak głęboko i nieśmiale, że prawie ich wtedy jeszcze nie było...
Za nami 6 wspólnych lat... Chwile radosne (tych nigdy nie zapomnę) i chwile gorzkie (o których nie warto pamiętać), kompromisy, których z czasem się nauczyliśmy...
Dziś za oknem zimny, pochmurny dzień. Na kanapie bawi się nasz 3-letni synek. Patrzę na niego i łezka się w oku kręci. A, na budowie? Dziś wylali wieniec na poddaszu. I wiecie co? WARTO MIEĆ MARZENIA!!! - bo w końcu się spełniają:))))