Koparka - podejście drugie:))
W piątek rano zerwaliśmy się z łóżeczka zaraz po 6-tej. Szybki prysznic, śniadanko i pędem na działkę, bo na 7:00 umówiona była koparka, aby ściągnąć humus pod geodetę. Tym razem mąż umówił się ze znajomym koparkowym. Oczywiście rano padał deszcz...
Pan przyjechał punktualnie, obejrzał działkę zmasakrowaną przez poprzedniego koparkowago. Powiedział, że łatwo nie będzie, ale poprawiał już gorsze partactwa:)) Parę razy się zakopał, ale widać, że chłop był sprytny, zrobił kilka "kaczek" i od razu wyciągnął koparę z zalanych wodą, półmetrowych kolein - pozostałość po poprzedniej koparce.
Ściągnął pięknie humus, ale najpierw ustalił z nami, że musi zrobić w jednym miejscu spory dół, aby cała woda z działki spływała do niego i by w razie opadów deszczu nie gromadziła się w rejonie, gdzie ściągnięto humus.
Pan koparkowy pracował, a my przez ten czas zrobiliśmy rundę do hipermarketu po łopaty i kalosze na budowę.
Po powrocie zastał nas wspaniały widok - działka pięknie przygotowana do wytyczenia domku, cała woda zebrała się, w jednym miejscu, w wykopanym dole i w końcu można było wejść na nasze włości, bez obawy, że zostaniemy wciągnięci przez nasiąkniętą wodą ziemię. Koparka pracowała prawie 6 godz., ale za to jaki efekt!!! Jednak co fachowiec, to fachowiec. Szkoda, że nas nie widzieliście, jak nam się mordki śmiały:)))
Zdjęcia wrzucę wieczorkiem, bo teraz lecę obiad gotować:)))